Quantcast
Channel: KULISY POWIATU
Viewing all articles
Browse latest Browse all 7000

Porwał syna i wywiózł do Włoch

$
0
0

W dniu śmierci swojego ojca straciła też syna. Chłopiec żyje, ale matka nie może się z nim nawet zobaczyć. Jej mąż wywiózł podstępnie dziecko do Włoch i nie ma zamiaru się nim dzielić. – Nie mogę go odzyskać, bo włoski sąd polską matkę ma za nic – nie kryje złości Wioletta Wrzosek-Magagnin, mieszkanka Wielunia.


Zakochała się we Włochu, wzięła z nim ślub, urodziła syna
– Leonarda poznałam we Włoszech – opowiada Wioletta Wrzosek-Magagnin.
Wysoki, przystojny Włoch, każda by się zakochała… Płomienne uczucie przerodziło się w stały związek. W marcu 2004 roku Wioletta i Leonardo wzięli ślub w Urzędzie Stanu Cywilnego w Wieluniu. Siedem miesięcy później na świat przyszedł Ruggero, pierworodny i jedyny ich syn.
Od pierwszych dni chłopiec chorował – nie przybierał na wadze. Trzeba było poświęcać mu więcej uwagi niż innym noworodkom. Ale z dnia na dzień jego stan był coraz lepszy. W końcu rodzice musieli podjąć decyzję czy będą wychowywać syna w Polsce czy we Włoszech. Wybrali Wieluń. Tu miał chodzić do przedszkola, potem ukończyć szkołę podstawową. Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Po ukończeniu przedszkola w Wieluniu, Ruggero wraz z rodzicami wyjechał do Włoch. Tam Wioleta, jej syn Ruggero i mąż Leonardo zamieszkali w domu jego ciotki. On nie miał stałej pracy. Ona pracowała jedynie dorywczo. Za to ciotka Leonardo miała niezłą emeryturę, która pozwalała na jako taką egzystencję. Pieniędzy brakło dopiero po śmierci starszej pani. I zaczęły się problemy…

 

Wróciła do Polski, uruchomiła własną restaurację
Wioleta zaproponowała mężowi otwarcie włoskiej restauracji w Polsce. – Bardzo mu się mój pomysł nie spodobał. Zareagował krótkim ”zwariowałaś?” – opowiada kobieta.
Wróciła wraz z synem do Polski. W Pajęcznie przy ul. Świerczewskiego wynajęła lokal i uruchomiła w nim restaurację z prawdziwym, włoskim jedzeniem. Leonardo nie przyjechał nawet na otwarcie lokalu, chociaż obiecywał. Ona mieszkała tu w Pajęcznie, on tam. Najważniejsze, że co jakiś czas miała Ruggero przy sobie.  Resztę sytuacji jakoś akceptowała. W Pajęcznie interes początkowo się kręcił, ale potem coś pękło… Zrezygnowała i wróciła do Wielunia, gdzie prowadzi włoską pizzerię do dziś, niestety bez męża… i bez syna.
Dzień, w którym jej mąż Leonardo wywiózł dziecko za granicę pamięta doskonale. Z dwóch powodów. Wtedy straciła ojca. Mężczyzna zmarł w wyniku ataku rozwścieczonego byka. Straciła też syna. – Mąż wykorzystał sytuację. W dniu śmierci mojego taty porwał mi dziecko – mówi Wioleta, a w jej oczach kłębią się łzy – i wywiózł Ruggero do Włoch.
Wtedy nie wiedziała jeszcze, że syn nie wróci do Polski. Myślała, że mąż przyjedzie z nim do Wielunia. Prosiła go o to, ale bezskutecznie.

 

Jest sama, a przeciw niej jest mąż, włoski sąd, karabinierzy i… własny syn
Odkąd mąż na dobre odizolował się od niej, wywiózł syna i przysłał wniosek o separację, kobieta ma uniemożliwiony kontakt z własnym dzieckiem.
– Od prawie dwóch lat nie mogę go zobaczyć, przytulić… – żali się Wioleta Wrzosek-Magagnin. – Od pewnego czasu nie mogę z nim nawet normalnie porozmawiać. To jest ból nie do opisania – ciągnie, drżącym głosem.
Od momentu wywiezienia dziecka, wyjeżdżała do Włoch wielokrotnie. Widywała się z synem najczęściej pod szkołą. Gdy chciała wywołać go z domu, Leonardo wzywał włoską policję.
– Kiedy czekałam godzinami pod domem, by w końcu zobaczyć syna, to gdy się w końcu pojawiał mąż wzywał karabinierów. Oni mnie siłą usuwali z mieszkania. Nic dla nich nie znaczyło, że jestem przecież jego matką – opowiada.
Wiedziała już, że przeciw niej jest nie tylko mąż, ale także karabinierzy, którzy zawsze stawali po stronie Włocha, a Polkę traktowali jak intruza.
W końcu doszło do tego, że sprawą małego Ruggero zajął się włoski sąd, który w majestacie prawa odebrał jej prawa rodzicielskie. Wyrok tamtejszy sąd wydał m.in. w oparciu o opinię włoskiego psychologa, która wskazywała, że Wioleta Wrzosek-Magagnin nie ma odruchów rodzicielskich. Do dziś nie wiadomo, dlaczego sąd nie wziął pod uwagę, że matka chłopca jest bardzo pracowita, prowadzi swój interes i zarabia pieniądze, pozwalające na utrzymanie rodziny, a ojciec chłopca jest bezrobotny. Jak również tego, że chłopiec lepiej posługuje się językiem polskim niż włoskim.
– Po prostu włoski sąd polską matkę ma za nic. Sąd nawet mnie nie wysłuchał, tylko wziął pod uwagę opinię psychologa, za którą zapłacił mój mąż. Sąd włoski jest przeciwko mnie – kwituje wyrok matka chłopca.
Ale przeciw matce jest też jej własny syn, podobno nastawiony tak przez ojca.
– On go cały czas buntuje i nastawia negatywnie do mnie. Przekonuje dziecko, że to ja je zostawiłam i chłopiec ma żal. Nie dziwię się dziecku – mówi Wioleta.
Kobieta twierdzi, że jej mąż Leonardo nie pozwala chłopcu nawet bawić się zabawkami, które ona mu podarowała.
– Będąc we Włoszech dałam Ruggerowi dużego misia. I co on z nim zrobił? – pyta retorycznie. – Uciął temu misiowi głowę i kazał synowi mi pokazać zniszczoną zabawkę przez Skypa. A potem Ruggero zakładał ją na głowę… To było dla mnie ciężkie przeżycie. Coś okropnego – wspomina.
Szuka pomocy, sposobu, rady – jest bezsilna
Od momentu utraty syna szuka pomocy. 14 września 2014r. zgłosiła na policji porwanie, ale funkcjonariusze niewiele mogli, bo ojciec wywiózł chłopca z kraju legalnie, mając prawa rodzicielskie. Na dodatek Ruggero posiada podwójne obywatelstwo – polskie i włoskie.
Rozmawiała w tej sprawie z konsulatem w Mediolanie, ale jedyne co uzyskała to listę adwokatów, których może wynająć. Próbowała w urzędach, sądach. Echo… Była w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie urzędnicy napisali pismo do swojego odpowiednika we Włoszech. Bez rezultatu. Trafiła nawet do znanego detektywa Krzysztofa Rudkowskiego, ale ten rozłożył ręce.
Postanowiła nagłośnić sprawę.  Protestować przed włoską ambasadą w Polsce. Ma tam jechać w najbliższy poniedziałek, 12 września. Przed wyjazdem była u burmistrza Wielunia błagać o jakąkolwiek pomoc.
– Obiecał, że pomoże zorganizować wyjazd do Warszawy – mówi kobieta. -Więcej zrobić podobno nie może.
Chce, by ktoś usłyszał wołanie matki o pomoc
Zanim trafiła do redakcji ”Kulis Powiatu” zgłosiła swój problem do programu Elżbiety Jaworowicz. Redaktor słynnego programu ”Sprawa dla reportera” przyjechała do Wielunia, nagrała rozmowę z matką chłopca i jej rodziną… i wyjechała. Z pewnością zajmuje się tematem, ale jeszcze nie wiadomo kiedy i czy w ogóle materiał się ukaże.
– Być może ktoś kto jest w stanie mi jakoś pomóc, usłyszy o mojej sprawie. Nie mam pojęcia co mam zrobić, żeby go odzyskać, ale wiem, że coś zrobić muszę. To mój syn. Kocham go – kończy rozmowę.
Głuche telefony i świadek, który oficjalnie mówić nie chce
Mąż wielunianki Leonardo Magagnin od kilku dni nie odbiera telefonu. Wiadomo tylko tyle, że zarzuca żonie zdradę, na którą podobno posiada dowody, oraz brak opieki nad dzieckiem.
– Rzeczywiście dziecko było więcej pod opieką ojca. No trzeba tak obiektywnie stwierdzić – mówi nasz rozmówca, który chce pozostać anonimowy. – Ten Leonardo miał bardzo poważny wypadek, za który dostał zresztą odszkodowanie. Oni pobudowali tu w Wieluniu za to duży dom, w którym później sprzedali mieszkania. Ją pochłonęła praca. Chciała dobrze, a wyszło jak wyszło – opowiada. Na koniec rozmowy dorzuca jeszcze, że w jego ocenie matka zbyt późno się obudziła.
– Najpierw pozwalała na to, żeby to on był z nim częściej i dłużej. Wyjeżdżali, przyjeżdżali… Dziecko było raz tu, raz tam, no i potem on ją wykiwał. Zabrał dziecko i tyle ich widziała.
Sytuację Wiolety i jej rodziny doskonale zna też Czesław Perczak z Wistki, właściciel lokalu w Pajęcznie, w którym polsko-włoskie małżeństwo prowadziło działalność.
– W zasadzie to ona tu najwięcej robiła. Ale ten mąż też na początku pomagał – opowiada Czesław Perczak. – W jakimś momencie były też kłótnie i zaczęło się źle między nimi dziać, ale ja nie mogę stanąć po którejś ze stron. To są ich prywatne sprawy. Mi nie wypada się w takie rzeczy wtrącać. Mogę tylko powiedzieć, że wynajmowała, płaciła, była bardzo pracowita i sumienna. Dla mnie byli w porządku. Złego słowa nie powiem – ucina rozmowę właściciel lokalu przy Świerczewskiego w Pajęcznie.
Niania na miejscu Wiolety nie walczyłaby o Ruggero
Murem za matką stoi za to niania, która zajmowała się dzieckiem do szóstego roku życia, jeszcze gdy mieszkał w Wieluniu. Rozmowa z nią pokazuje sprawę od środka…
– Powiem tak szczerze, że on to się nie potrafił z dzieckiem bawić – mówi Krystyna Bieniarz, emerytka z Wielunia. – Ciągle coś na dworze grzebał, często wychodził na papierosa i leżał, bo mówił, że go kręgosłup boli.
A jaki dziecko miało wówczas kontakt z matką?
– Bez porównania. Ona dbała o dziecko jak nie wiem co. Jeździła, załatwiała lekarzy i co tylko trzeba było.
Starsza kobieta widząc tragedię matki, zgodziła się pojechać z nią do Włoch, żeby spróbować odzyskać dziecko.
– Z nim nie dało się rozmawiać. Wreszcie ja powiedziałam ”Wiola zostaw go, przestań, bo widzisz co się z nim dzieje” – opowiada pani Krystyna. – Czerwony jak purpura i mówił do mamy ”Ja ci tego nie wybaczę, ja ci tego nie wybaczę”. Potem Ruggero poszedł do kolegów, ustawili się pod ścianą i tak drwiąco na mnie pokazywał. Byłyśmy tam cztery dni. Nie było możliwości z nim porozmawiać. Więc na pożegnanie, jak odjeżdżaliśmy, zadzwoniła do tego Leonarda, że odjeżdża i chce się pożegnać z małym. To ojciec przyprowadził go do samochodu, ale to było tak, że on szedł przodem, a dziecko raz zza jednego ramienia wyglądało, raz zza drugiego. Ruggero podskoczył do samochodu, kopnął raz i drugi i zabrał się i poleciał tam gdzie mieszkają – opisuje dokładnie spotkanie pani Krystyna.
Była niania chłopca jest przekonana, że to ojciec tak go nastawił przeciw własnej matce.
– To jest wina ojca. Dziewczyna traci pieniądze, traci czas, robi wszystko, żeby odzyskać syna, a ten Leonardo przedstawia ją w najgorszym świetle i dziecko samo nie wie co ma myśleć. Ruggero krzyczy do matki:”ja ci nie wybaczę”. A co on ma jej wybaczyć?- pyta jakby retorycznie Krystyna Bieniarz.
Może dziecko jest rozżalone, że nie ma kontaktu z matką. Może czuje się odtrącone.
– A kto nie pozwala na kontakt? Była tam kilka razy. To jest chyba z 1300 km. Pan wie jak to się jedzie? Jedzenie i spanie na stacjach benzynowych, zimno… ona jedzie tam i płaci za wszytko, nawet za pensjonat. A jeszcze do tego za te trzy sprzedane mieszkania, to on pieniądze wziął.  To jest ogromne poświęcenie.
Jak to się stało, że matka, kochająca syna, pozwoliła go sobie odebrać?
– Ona był zagubiona. Jak to dziewczyna ze wsi – odpowiada pani Krystyna. – Wyjechała do tych Włoch i myślała, że pana Boga za nogi złapała.
Na koniec rozmowy Krystyna Bieniarz dopowiada jeszcze, że jej zdaniem dziecko powinno być przy matce. Podkreśla, że Wioleta to bardzo pracowita dziewczyna, że stara się jak może, i że bardzo dużo zrobiła, żeby odzyskać syna. Ona osobiście, nie miałaby tyle cierpliwości…
– Będąc nią i mając takiego męża, to ja bym wcale o to dziecko nie walczyła – oświadcza pani Krystyna. – On po prostu jest gotów przyjechać i matkę zamordować, bo jest tak nastawiony. Ja na jej miejscu wyjechałabym stąd, zmieniła otoczenie, nie płaciła alimentów i nie prowadziła tej pizzerii.

 

***

Sprawa Wiolety i jej dziecka nie jest trudna, jest bardzo trudna. Pomóc może jedynie zaangażowanie najwyższych władz państwowych. Protestując przed włoską ambasadą, wielunianka chce zwrócić na siebie uwagę i wierzy, że ktoś z ministerstwa zajmie się sprawą, co w efekcie spowoduje powrót jej dziecka do Polski, albo chociaż pozwoli jej na regularne kontakty z synem.
Tematem chcemy zainteresować ministra lub wiceministra sprawiedliwości. Na to, potrzebujemy jednak więcej czasu. Ale wszystko wskazuje, że któryś z ministrów pochyli się nad sprawą, chodzi w końcu o życie matki Polki i jej syna, którego darzy bezwarunkową miłością.

fot.: Sławomir Rajch


Viewing all articles
Browse latest Browse all 7000

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra