Funkcja sołtysa daje dużą satysfakcję, jednak nie zawsze jest łatwa do udźwignięcia. O swojej codziennej pracy, problemach wioski i o sukcesach opowiada Mirosław Polewiak.
Dymek to niewielka wieś z kilkuset letnią historią, położona w granicach gminy Ostrówek. Obecnie zamieszkuje tam około 240 osób, z których większość utrzymuje się z pracy zawodowej. Rolnictwem trudni się ledwie garstka mieszkańców, co wynika z naturalnych uwarunkowań sołectwa.
– Z rolnictwa żyje tutaj tylko kilka rodzin. To wynika ze słabej klasy ziemi, tak naprawdę to trudno jest nawet stwierdzić, jak to wygląda w uśrednieniu. Jeżeli chodzi o rolnictwo, to niestety, nie ma tu zbyt dobrych perspektyw – mówi sołtys.
Mirosław Polewiak już od wielu lat stoi na czele sołectwa Dymek. Obecnie trwa trzecia kadencja jego sołtysowania, a jak mówi, jeżeli mieszkańcy przedstawią taką wolę, nie wyklucza startu w kolejnych wyborach, mimo że wykonywana przez niego praca nie zawsze jest lekka i przyjemna.
– Nie zawsze jest to miła funkcja. Często zdarza się, że ludzie sami stwarzają problemy, których nie ma. Takie jest życie sołtysa – stwierdza Polewiak.
Trudnych sytuacji nie brakuje, mimo to każda z nich jest możliwa do rozwiązania. Mirosław Polewiak podkreśla, że spora w tym zasługa doskonałej współpracy z radą sołecką. „Dyrektor wsi” chwali sobie też relacje z władzami gminy.
– Chcieć można dużo, ale jak wiadomo, Dymek nie leży w bogatej gminie. Nie mogę jednak powiedzieć, że mam jakiekolwiek zastrzeżenia do współpracy z Urzędem Gminy. Od zawsze wszystko układa się pomyślnie, należy jednak pamiętać, że cała gmina ma duże potrzeby, a środki są ograniczone. Nie zawsze da się zrealizować wszystko, co by się chciało, ale trudno kogokolwiek obarczać za to winą – mówi sołtys.
– Doskonale dogaduję się też z radą sołecką, którą tworzą młodzi ludzie. Zawsze znajdujemy porozumienie i właściwie nigdy nie dochodziło między nami do poważnych sporów – kontynuuje.
Mirosław Polewiak jest wyjątkowo skromną osobą. W rozmowie z redakcją „Kulis…” wielokrotnie podkreśla, że wszystko, co udało się zrobić w sołectwie, to zasługa przede wszystkim Urzędu Gminy, rady sołeckiej i samych mieszkańców.
– Czy można tu mówić o jakichkolwiek sukcesach? Jesteśmy małym sołectwem to i sukcesy są małe. Nie mogę powiedzieć, że cokolwiek zrobiłem sam, to wszystko jest naszą wspólną zasługą – zaznacza.
Odkąd mieszkańcy powierzyli mu funkcję „dyrektora wsi”, w sołectwie zrealizowano kilka znaczących inwestycji. W części wioski powstał chodnik i położono asfalt na bocznych drogach. Polewiak podkreśla, że wszystkie drogi w Dymku są asfaltowe. Przed remizą Ochotniczej Straży Pożarnej powstał też parking, w całości pokryty kostką brukową.
Na przestrzeni lat udało się zrealizować kilka znaczących inwestycji, jednak Dymek nadal przedstawia spore potrzeby. Wśród najpilniejszych, sołtys wymienia budowę chodnika w dalszej części wsi.
– Wielokrotnie mówiliśmy, że budowa dalszej części chodnika jest bardzo potrzebna, tutaj chodzi o bezpieczeństwo mieszkańców – mówi Polewiak.
Prywatnie sołtys poświęca się pracy zawodowej i służbie w miejscowej jednostce OSP.
– Nie jesteśmy jednostką systemową, ale każdego roku mamy kilka wyjazdów. Wyjeżdżamy przede wszystkim do pożarów. Borykamy się z problemami natury finansowej, trudno jest wypracować własne środki, ale jakoś sobie radzimy – stwierdza.