Niemal w samym centrum Kiełczygłowa nad głowami mieszkańców wisi zagrożenie. Mowa o budynku, który już dawno powinien być rozebrany. Tymczasem wójt Kazimierz Jędrzejski wytyka, że wcześniej nikt się tematem nie interesował i tylko i wyłącznie dzięki jego interwencji wyprowadzono stamtąd mieszkańców
W temacie sypiącego się na ulicy Piotrkowskiej w Kiełczygłowie budynku, już po raz kolejny głos zabrała radna Iskra.
– Zgłaszam ten problem już czwarty raz i nic się nie dzieje- podnosi Halina Iskra.
Za każdym razem odpowiedź z ust wójta jest taka sama : budynek zostanie rozebrany. Tymczasem, jak komentuje radna, powinno się to stać jak najszybciej, gdyż zwyczajnie może dojść do tragedii.
– Jak już mówiłem, są zarezerwowane pieniądze, ale jest kwestia wyboru wykonawcy, bo jest to budynek piętrowy – tłumaczy Kazimierz Jędrzejski, wójt gminy Kiełczygłów.
Jak wyjaśnił radnym włodarz, wcześniej nikt tematem zagrożenia w budynku się nie interesował.
– To właśnie ja w poprzedniej kadencji ludzi wyprowadziłem z tego budynku. Ja stwierdziłem, że w takich warunkach ludzie mieszkać nie będą. Nikt się wtedy tymi ludźmi nie interesował – argumentował wójt Jędrzejski.
Sypiący się budynek, jak zapewnia wójt, zostanie rozebrany jesienią.
Fot Natalia Ptak