Quantcast
Channel: KULISY POWIATU
Viewing all articles
Browse latest Browse all 7000

Ścieki idą do rzeki?

$
0
0

Od ośmiu lat walczy o zanieczyszczany jego zdaniem strumyk. Bezskutecznie. Prosi o pomoc władze gminy, policję, prokuraturę. Wszyscy odmawiają lub twierdzą, że nic złego się nie dzieje. Zygmunt Leszczyński jednak się nie poddaje i zapowiada, że o środowisko będzie  walczył. – Przysięgałem tym rybom, tej przyrodzie, że będę to ciągnął do końca – mówi

Pochodzi spod Działoszyna. Do Pajęczna wprowadził się w 1992 roku. Jak mówi, skłoniło go do tego piękno przyrody, którą kochał od najmłodszych lat. Jak wspomina Zygmunt Leszczyński, dom, który kupił w Pajęcznie nie był w najlepszym stanie. Budynek wprost nazywa „ruderą”, jednak nie mógł się oprzeć, aby właśnie tu zamieszkać.
–  Ja tą ruderę między innymi dlatego przepłaciłem. Ze względu na strumień, bo mi się bardzo podobał – mówi. Nad podobnym strumieniem spędzał dzieciństwo.

W latach 90-tych wszystko było w jak najlepszym porządku. Zygmunt Leszczyński mógł swobodnie obcować z ukochana przez siebie przyrodą. Od lat jest emerytem, więc czasu, który może spędzić z naturą ma teraz znacznie więcej niż w latach kiedy pracował. Wspominając początki swojego pobytu w Pajęcznie przede wszystkim mówi o roślinności i zwierzętach, które żyły w okolicy strumyka. To właśnie tutaj po raz pierwszy miał okazję zobaczyć jeden z gatunków ptaka, którym był zachwycony, ale zwierząt było więcej.
– Tu u mnie nawet były piżmaki, też wszystko zdechło. Zimorodek, którego ja zawsze chciałem zobaczyć. Piękny niebieski ptak o bardzo intensywnych kolorach, który się żywi tylko rybami. Pierwszy raz go tutaj widziałem. Były małe rybki. Nazywają się Słonecznice. Zimorodek się żywił właśnie tym. Ogromna ilość żab tu była. Kijanek wiosną było straszliwie dużo. Znikło to wszystko – mówi z żalem.

Zygmunt Leszczyński nie nacieszył się przyrodą tak długo, jakby tego sobie życzył. W 2008 roku jego ukochana flora i fauna zaczęła umierać. Mieszkaniec Pajęczna natomiast rozpoczął walkę z zakładem zajmującym się przetwórstwem owocowo – warzywnym, który obarcza winą za zaistniałą sytuację.
– Jest podłączony do oczyszczalni, ale omija sobie. Osiem lat temu puścił wszystkie ścieki. Był taki smród, że się nie dało wytrzymać – wspomina i twierdzi, że z zakładu do strumyka wędrują chemikalia, które skutecznie zatruwają środowisko.

Pan Zygmunt zaczął szukać pomocy. Sprawą próbował zainteresować wszystkie możliwe instytucje. Zwracał się do władz gminy, inspekcji ochrony środowiska, policji, prokuratury i sądu. Póki co bezskutecznie.

Dla jednych strumyk, dla innych rów

Dla urzędników strumyk, którego pięknem przed laty zachwycał się mieszkaniec Pajęczna wcale nie jest strumykiem.
– Oni tu ciągle piszą, że to jest rów melioracyjny, który odpływu nie ma tylko wsiąka w ziemię – mówi Leszczyński i zupełnie nie zgadza się z takim jego zakwalifikowaniem podkreślając, że strumyk powstał tysiące lat temu, kiedy całą okolice ukształtował cofający się lodowiec.
– Ja ten strumień poprzednio liczyłem na 30 tysięcy lat. Jak się cofnął drugi lodowiec. To jest takie sporne. Cała piękna dolina wyrobiona jest przez ten lodowiec i przez ten strumień wody 20 tysięcy lat temu – przekonuje mieszkaniec Pajęczna, na urzędnikach jednak najwyraźniej nie robi to wrażenia.

Przedsiębiorca, którego Zygmunt Leszczyński obarcza winą za zniszczenie pięknej przyrody w okolicy zapewnia, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Podkreśla, że przechodził już wiele kontroli, które nie wykazały nieprawidłowości i nie ma sobie nic do zarzucenia.
– Każdą następną kontrolę zapraszam – mówi.

O sprawę zapytaliśmy w zakładzie komunalnym w Pajęcznie. Dyrektor zakładu przyznaje, że temat jest mu znany, rozmowę jednak szybko ucina.
– Ścieki naturalne i wody opadowe nie są po stronie zakładu – mówi i dodaje, żeby „konkretne” zapytania kierować na piśmie.

Walczący o strumyk Zygmunt Leszczyński natomiast nigdy nie twierdził, że problemem są wody opadowe. Jego zdaniem w strumyku lądują ścieki przemysłowe, bo tak wychodzi taniej.
– Przecież gdyby to szło na oczyszczalnię, to są pieniądze dla zakładu. Te pieniądze im przelatują koło nosa, a oni nic nie robią – mówi.

Leszczyński nie po raz pierwszy poszukał pomocy u radnych rady miejskiej pojawiając się na ostatniej sesji. To jednak również nie odniosło żadnego skutku. Mieszkaniec Pajęczna nie zamierza się jednak poddać. W braku reakcji ze strony wszelkich urzędów i instytucji dopatruje się nawet działań korupcyjnych. Mimo, że w swojej walce do tej pory był sam zapowiada, że się nie podda.

Odpuścić nie zamierza

– Nie przepuszczę. Przysięgałem tym rybom, tej przyrodzie, że będę to ciągnął do końca. Mnie nikt nie zastraszy. Nawet, jakby mnie ktoś śmiercią straszył. Ja już swoje przeżyłem – mówi Zygmunt Leszczyński.
I jak zapowiada, tak robi. Tym razem pomocy szuka wśród sąsiadów. Zbiera podpisy i spodziewa się, że poprze go większość osób mieszkających w okolicy strumyka, który stał się dla urzędników rowem melioracyjnym.
Leszczyński nie wierzy w zapewnienia przedsiębiorcy, który twierdzi, że wszystko robi zgodnie z prawem.
– Jak ja tu przyjechałem 24 lata temu, to był czyściutki strumień. Pomimo, że tam gdzieś gospodarstwa były, miały szamba i coś tam trochę dochodziło, ale to nie przeszkadzało – wspomina.

Razem z Zygmuntem Leszczyńskim wybraliśmy się w miejsce, gdzie do strumyka mają spływać ścieki, a zdaniem przedsiębiorcy, czy zakładu komunalnego wody opadowe. Istotnie z ziemi wystaje sporych rozmiarów rura, z której mimo słonecznego dnia płynie woda. Przykrego zapachu, o którym mówił mieszkaniec Pajęczna w tym dniu nie da się wyczuć, jednak Leszczyński zapewnia, że nie zawsze tak jest.
– Nie raz śmierdzi tak, że w zakładzie komunalnym zamykają okna – mówi.

Słowa Zygmunta Leszczyńskiego, przynajmniej w części potwierdził już Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Sieradzka delegatura inspektoratu dokonała lustracji rowu, do którego odprowadzane są wody opadowe z zakładu. Inspektorat ustalił, że przedsiębiorca może zgodnie z prawem odprowadzać oczyszczone ścieki opadowe na podstawie pozwolenia wodnoprawnego.
Lustracja, wbrew zapewnieniom właściciela zakładu, że żadna kontrola nie wykazała nieprawidłowości, wskazuje pewne uchybienia.
Inspektorat stwierdził między, że odprowadzane były ścieki o silnym organicznym zapachu. Próbki wody zostały pobrane do badań. Te natomiast wykazały znaczne zanieczyszczenie wody powyżej wylotu wód opadowych. Według inspektoratu istniała możliwość, że do odbiornika odprowadzane są także ścieki socjalno-bytowe.

Badania wykonane zostały w 2010 roku, jednak zdaniem Zygmunta Leszczyńskiego do tej pory niewiele się zmieniło.

fot. Marcin Stadnicki


Viewing all articles
Browse latest Browse all 7000

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra