Grube miliony mogą stracić gminy dotknięte działalnością kopalni. Wszystko za sprawą ustawy o Polskiej Służbie Geologicznej. Przepisy tego aktu prawnego zakładają, że maksymalna wysokość opłaty eksploatacyjnej, jaką otrzymać może gmina to 500 zł. na mieszkańca. To z kolei oznacza dla samorządów swoiste 500 minus, bowiem ich dochody znacznie się uszczuplą. O wielu planowanych inwestycjach można zapomnieć, jeżeli ustawa wejdzie w życie.
Jest 500 plus, musi być i 500 minus. Polski rząd zamierza głęboko sięgnąć do kieszeni samorządów dotkniętych działalnością kopalni. Gminy takie jak Kleszczów, czy Rząśnia otrzymują niemałe pieniądze z tytułu działalności kopalni na ich terenie. Środki te są przez samorządy wykorzystywane na poprawę jakości życia mieszkańców. Są ambitne plany. Gminy mają kasę, więc robią co mogą, żeby ludziom żyło się lepiej. Nie trzeba szukać daleko. Rząśnia, gmina, która z tytułu opłaty eksploatacyjnej otrzymuje rocznie około 16 mln. zł. już zainwestowała w solary. Teraz chce pomóc mieszkańcom w oszczędzaniu na energii elektrycznej inwestując w fotowoltaikę.
– To jest inwestycja w mieszkańców – mówi mieszkaniec gminy Szczerców – budżet w Rząśni jest po to, żeby ulżyć budżetowi domowemu szarego człowieka. Tak to powinno wyglądać. Oni mają duże pieniądze, ale dobrze je wydają z korzyścią dla ludzi.
Podobnych opinii nie brakuje. Gmina inwestuje w swoich mieszkańców, bo ma na to pieniądze. Podobnie sytuacja wygląda w Sulmierzycach, czy Kleszczowie. Sytuacja może jednak diametralnie się zmienić, a to za sprawą polskiego rządu, który planuje obciąć dochody samorządom dotkniętym działalnością kopalni. Projekt ustawy o Polskiej Służbie Geologocznej uderzy w finanse wielu gmin. Ustawa zakłada między innymi, że gminy mogą z tytułu opłaty eksploatacyjnej otrzymać maksymalnie 500 złotych na mieszkańca. Co to oznacza dla samorządów? Z kasy gminy Rząśnia, w razie wejścia w życie ustawy, ucieknie około 14 milionów złotych.
– Gmina już złożyła protest do ministra ochrony środowiska – mówi Tomasz Stolarczyk, wójt gminy Rząśnia – porozumiewaliśmy się z innymi gminami i wszystkie gminy, które zostały zawiadomione, że zostanie nam zabrany ten podatek eksploatacyjny protestowały. Pan burmistrz Polkowic zobowiązał się do zorganizowania takiego spotkania w celu wypracowania wspólnego stanowiska.
Gmina Rząśnia, jeżeli nowe prawo wejdzie w życie, otrzyma z tytułu opłaty eksploatacyjnej nieco ponad dwa miliony złotych. W porównaniu z tym, co otrzymuje obecnie, będą to niewielkie pieniądze zasilające budżet.
– W tej chwili otrzymujemy w dwóch transzach w danym roku. Do 20 lipca za pierwsze półrocze i do 20 lutego za drugie półrocze. W sumie jest to kwota ponad 16 milionów. Jeżeli ta ustawa wejdzie w życie będzie to bardzo duża strata nie tylko dla gminy, ale dla regionu – mówi Stolarczyk.
Jak nowe przepisy wpłyną na możliwości inwestycyjne gminy Rząśnia?
– Zdecydowanie zostałyby one wyhamowane. Boję się tutaj o wszelkiego rodzaju ograniczenia projektów, inwestycji, rozwoju strefy inwestycyjnej, co podnosiliśmy w tym proteście zresztą – wyjaśnia włodarz.
Zmniejszenie budżetu gminy Rząśnia poprzez zabranie środków z tytułu opłaty eksploatacyjnej z pewnością odbije się, jak mówi wójt, zarówno na powiecie pajęczańskim, jak i na województwie łódzkim. Bogate gminy prowadzą bowiem inwestycje, którymi teoretycznie powinny zająć się inne samorządy. Jako przykład wystarczy podać chociażby remont drogi wojewódzkiej, na który łódzkie pieniędzy nie ma. Gmina Rząśnia natomiast chce go wykonać za własne pieniądze.
Państwo nic nie daje, bo nic nie ma
Po co ustawa, która zabierze samorządom pieniądze? Tłumaczyć taki projekt można różnie. Nie ulega wątpliwości natomiast, że państwo polskie od ostatnich wyborów rozdaje pieniądze. Pieniądze, których tak naprawdę nie ma, a budżet czymś trzeba załatać. Jak mówiła była premier Wielkiej Brytanii, nie ma czegoś takiego, jak publiczne pieniądze.
– „Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy” – mówiła Margaret Thatcher i trudno polemizować z tą tezą. 500 plus kosztuje, podobnie jak inne pomysły polskiej władzy. Gdzie szukać pieniędzy? Pytanie jest raczej retoryczne.
Jednym z największych beneficjentów kopalni, jeżeli chodzi o samorządy jest gmina Kleszczów. Ta, podobnie jak Rząśnia jest żywo zainteresowana projektem ustawy tworzącej Polską Służbę Geologiczną. Kleszczów jest gminą z gigantycznym budżetem. Blisko 270 milionów złotych po stronie dochodów może robić wrażenie. Wpływy z tytułu opłaty eksploatacyjnej w tym samorządzie to 32 i pół miliona złotych za ubiegły rok. Jeżeli nowe przepisy wejdą w życie, gmina Kleszczów, podobnie jak Rząśnia, otrzyma nieco ponad dwa miliony złotych z tego tytułu. Kto na tym ucierpi? Mieszkańcy.
– Przepisy nowej, procedowanej ustawy bez wątpienia wpłyną na zmniejszenie dochodów budżetowych gminy Kleszczów i ograniczą możliwości inwestycyjne gminy – mówi wójt Sławomir Chojnowski – Przy założeniu, że zostałaby utrzymana proponowana w ustawie kwota wpływów na poziomie 500 zł na głowę mieszkańca, wpływy – w porównaniu z tymi, które gmina uzyskała z opłaty eksploatacyjnej w 2015 r. – zmalałyby o ponad 90 proc. Uważam, że zawarte w projekcie ustawy zapisy są ewidentnie szkodliwe dla gmin dotkniętych działalnością kopalń.
W piśmie, które wysłaliśmy do Ministra Środowiska 4 października wskazujemy na to, że: po pierwsze – proponowane zapisy są rażąco niesprawiedliwe, sprzeczne z podstawowymi zasadami sprawiedliwości, normami konstytucyjnymi i europejskimi rozwiązaniami, wprowadzając drastyczne ograniczenie dotychczasowych wpływów z opłaty eksploatacyjnej; po drugie – na arbitralność powiązania wysokości opłaty eksploatacyjnej z liczbą mieszkańców gminy; po trzecie – na poważne zagrożenia występujące lokalnie na terenie gminy Kleszczów, związane nie tylko z działalnością odkrywkowej kopalni węgla brunatnego, ale także ze składowaniem na naszym terenie całości odpadów paleniskowych pochodzących z Elektrowni Bełchatów (ok. 4 mln ton rocznie), a także składowaniem gipsu z instalacji oczyszczania spalin; po czwarte – na konieczność wysokich nakładów inwestycyjnych, jakie nasza gmina musi ponosić, budując infrastrukturę techniczną związaną z obsługą terenu ciągle funkcjonujących po północnej stronie odkrywki i oddzielonych od części południowej wkopem 8-kilometrowej długości.
Jest jeszcze za wcześnie, by mówić o dalszych krokach, które gmina zamierza podejmować wspólnie z innymi samorządami, bądź samodzielnie, aby wpłynąć na zmianę wyjątkowo niekorzystnych dla nas zapisów projektowanej ustawy.
Już zainwestowali, teraz mogą stracić
O ile minister ochrony środowiska poinformował o projekcie ustawy gminy, na terenie których kopalnia już działa, o tyle te, które dopiero przygotowują się na przyjęcie inwestora musiały w temacie zorientować się same. Nakłady natomiast, związane z planowanym przybyciem kopalni już poczyniły. Nie od dziś wiadomo, że gmina Złoczew jest bardzo przychylna kopalni, która ma powstać na jej terenie. Władze gminy podjęły już masę działań mających promować inwestycję, która zapewni samorządowi byt i niemałe pieniądze na wiele najbliższych lat. Wystarczy wspomnieć chociażby Złoczewski Obszar Funkcjonalny sukcesywnie rozwijany po to, aby potencjalni inwestorzy zainteresowani kopalnią właśnie w tej okolicy lokowali pieniądze. Teraz okazuje się, że kasa może wcale nie być tak duża, jak się spodziewano. Złoczew pozbawiony znacznej części opłaty eksploatacyjnej zostać może z niewielkim budżetem i wielką dziurą w ziemi. To natomiast wpłynie na jakość życia mieszkańców. Mieszkańców, którzy nie tylko pogodzili się z faktem, że będą mieć kopalnię za sąsiada, ale czekają na inwestora z Bełchatowa pełni nadziei na lepsze jutro. Jak dużo straci gmina Złoczew, jesli ustawa wejdzie w życie?
– To jest proste – mówi Jadwiga Sobańska, burmistrz Złoczewa – mamy siedem i pół tysiąca mieszkańców. Razy 500 złotych, to da nam około trzech milionów. Przy obecnym stanie prawnym byłoby około 30.
Sobańska nie kryje zdziwienia pomysłem rządzących i podkreśla, że nowe przepisy, jeżeli wejdą w życie, będą dla gminy bardzo szkodliwe. Złoczew może być zmuszony szukać dla siebie innej szansy. Jakiej? Perspektywy nie są dobre.
– To jest bardzo trudne. Ja się dowiedziałam pocztą pantoflową troszkę szczerze mówiąc. Nie było to w mediach ogólnopolskich nagłośnione, natomiast dowiedziałam się od gmin, które mają już odkrywki i które poczuły się mocno zagrożone inwestycyjne z tego powodu. U nas jest pro odkrywkowe nastawienie społeczeństwa wynikające między innymi z oczekiwania na wpływy właśnie z eksploatacji i na inwestycje z tym związane. Nie ma natomiast co się oszukiwać. Wszystko ma swoją cenę i degradacja środowiska, ta zmiana jaka nastąpi, a nastąpi na pewno, ja nie wiem jak teraz społeczeństwo by się odniosło – mówi burmistrz Złoczewa.
Zmiana reguł w trakcie gry
Jak podkreśla Sobańska, gmina Złoczew nie od dziś przygotowuje się na przyjście kopalni. Plany samorządu związane z inwestycją, jaka ma pojawić się na tym terenie, wybiegają bardzo daleko w przyszłość. Teraz wszystko staje pod znakiem zapytania.
– My już wyszliśmy do przodu o 50 lat myśląc o tym, żeby nie było później takiej sytuacji, że skończy się odkrywka i co dalej? To jest znaczący odstęp czasu, ale kiedyś to się skończy i o pewnych kwestiach trzeba już teraz pomyśleć. Ja sobie nie wyobrażam, że budujemy taką infrastrukturę jak Kleszczów, czyli drogi o naprawdę wysokim standardzie, jakieś obiekty sportowe i potem nagle ucina nam się te dochody i z czego to utrzymać? Ludzie się też przyzwyczają do poczucia bezpieczeństwa, do stabilizacji, do pewnych dochodów na określonym poziomie. Dlatego myśleliśmy, że dobrze by było, gdyby była strefa inwestycyjna, linia kolejowa doprowadzona. To już w ogóle byłoby świetnie, bo skomunikowanie tej naszej strefy inwestycyjnej, która krok po kroku się zbliża. To jest trudne zadanie – podkreśla Jadwiga Sobańska.
Mimo, że gmina Złoczew o projekcie ustawy nie została poinformowana przez ministerstwo środowiska, to burmistrz trzyma rękę na pulsie.
-Było już pierwsze spotkanie poświęcone stowarzyszeniu na rzecz odkrywki Złoczew, ale czwartego listopada będzie kolejne. Będziemy musieli poinformować o tym wszystkich członków stowarzyszenia. Planujemy również, żeby taki list protestacyjny przeciwko temu wystosować do ministerstwa, bo wydaje nam się, że to jest bardzo krzywdzące – mówi Sobańska, która ostro krytykuje poczynania polskiego rządu.
– My i tak dostajemy ciągle nowe zadania, za którymi nie koniecznie idą środki. To obciążenie samorządów zadaniami, a niedoinwestowanie, a wręcz pozbawianie dochodów jest po prostu nie w porządku – mówi.
Burmistrz Złoczewa jest w stałym kontakcie z samorządowcami, których dotyczy problem. Sobańska jest już po rozmowie z włodarzem Kleszczowa, który ma ją poinformować o ewentualnym spotkaniu w Polkowicach i tematu nie odpuści.
– To mój obowiązek, Jestem winna to mieszkańcom, żeby ich informować na bieżąco. Z jednej strony trzeba by było już o tym mówić, a to się wiąże z podgrzaniem nastrojów społecznych, ale mieszkańcy muszą wiedzieć ku czemu to zmierza. Do tej pory to poparcie dla odkrywki było bardzo wysokie, natomiast nie wiem, jeżeli będzie realne zagrożenie, czy się nie zmieni. Ja bym się w ogóle nie zdziwiła, bo to zmienia zupełnie zasady gry – mówi Jadwiga Sobańska. Projekt ustawy, który obetnie gminom środki z tytułu opłaty eksploatacyjnej komentuje dobitnie.
– Polska Służba Geologiczna? No przecież to jest jakiś absurd!
Należy się jak „psu buda”
Tematem dochodów z kopalni, jak i projektem ustawy zainteresowany jest także włodarz gminy Ostrówek, na której terenie znajduje się około 10 procent węgla z odkrywki Złoczew. To właśnie na terenie tej gminy ma także powstać zwałowisko zewnętrzne kopalni. Ryszard Turek szacuje, że wpływy z tytułu opłaty eksploatacyjnej na terenie gminy mogłyby sięgać około 20 milionów złotych. Jeżeli nowe przepisy wejdą w życie ta liczba zmniejszy się do nieco ponad dwóch milionów. Zwałowisko zewnętrzne kopalni zasypie blisko ćwierć gminy, stąd też zdaniem wójta pieniądze z opłaty eksploatacyjnej powinny zostać na terenach gmin dotkniętych działalnością kopalni. Jak mówi Turek, te środki zwyczajnie się samorządom należą.
– Ten teren zostanie pozbawiony wód. Zostaną jedynie wody opadowe i głębinowe. Kosztem oczywiście rozwoju przemysłu. Coś za coś. Ja to rozumiem. Dla gmin nieobciążonych kopalnią to jest pewnie rozsądne, bo dlaczego jakaś gmina ma się bogacić na eksploracji, a inna ma nawet nie zabezpieczać podstawowych potrzeb. Pewnie mieszkańcy innych gmin tak to będą widzieć, jednak to u nas środowisko diametralnie się zmieni. To my poniesiemy negatywne konsekwencje oddziaływania kopalni – mówi Ryszard Turek.
Projekt ustawy o Polskiej Służbie Geologicznej uderza w samorządy, które albo już inwestują pieniądze z kopalni, albo dopiero zamierzają. Co zmienią protesty włodarzy? Czas pokaże. Jeżeli opór na nic się zda, gminy nie dość, że zostaną pozbawione poważnej szansy na rozwój, to jeszcze zostaną z dziurami w ziemi, górami usypanymi przez kopalnię i wysiedlonymi mieszkańcami. Na tym natomiast ucierpią mieszkańcy, podatnicy, którzy rządzących utrzymują.
fot. Marcin Stadnicki / Sławomir Rajch